Dbają o wszystko od stóp do głów i są w tym świetni. Nie są drogie, ale są niezwykle wydajne i warte każdego grosza. Są wielozadaniowe, wydajne, a do tego mają świetne składniki i bardzo przyjemne konsystencje. Nie pojawią się w wielu blogach czy magazynach. Prawdopodobnie nawet o nich nie słyszeliście.
Warto się z nimi zapoznać. Są to prawdziwe perełki. Złota siódemka, która jest niezawodna zarówno w codziennym użytkowaniu, jak i w zadaniach specjalnych.
Część z nich to moi "starzy" ulubieńcy, bez których nie wyobrażam sobie pielęgnacji skóry, ale jest też kilka genialnych nowości. To właśnie dlatego nie ma o nich większego szumu. To one nadal dominują na rynku.
1. Maseczka z różową glinką i krem oczyszczający w jednym
Ten koreański kosmetyk jest zupełnie inny niż glinkowe kremy oczyszczające Garnier Czysta Skóra. Jasnoróżowa maseczka bardzo przypomina pastę do zębów, zarówno wyglądem, jak i konsystencją. Ma również różowy kolor i delikatnie pachnie. Ma wyjątkowe działanie na skórę, którego nigdy wcześniej nie doświadczyłam. Może być stosowana jako środek oczyszczający, maseczka i środek do demakijażu. Będzie działać jak środek oczyszczający, jeśli nałożysz niewielką ilość na skórę, a następnie wmasujesz ją w skórę. Zauważysz wypolerowany, czysty wygląd twarzy, jeśli zastosujesz produkt przez 5 minut. Poczujesz się napięta, nawilżona, gładka i rozpromieniona wewnętrznym blaskiem. To niesamowite!!!
2. Yonelle, Trifusion liquid-serum, to silnie nawilżający krem do twarzy, szyi i pod oczy.
Właśnie wtedy, gdy myślałam, że nic mnie już nie zaskoczy na półce z pielęgnacją twarzy' przyszła seria Trifusion. Jej cudownie lekka konsystencja i uniwersalna formuła były właśnie tym, czego potrzebowałam. Jest to krem przeciwzmarszczkowy, który można stosować na wszystkie obszary twarzy, również te wrażliwe (dlatego jest bezpieczny pod oczy). Jego podstawową funkcją jest nawilżenie i poprawa napięcia skóry. Ale!!! Krem działa jak krem nawilżający i serum. Jest napakowany po same brzegi kwasami hialuronowymi. Jest bardzo lekki, z czym Yonelle poradziła sobie bez problemu. Można go stosować nawet na tłustą skórę i dobrze nawilża. Dobrze trzyma makijaż i nawet bez podkładu daje promienny blask. Świetnie sprawdza się również w przypadku okolic pod oczami. Zauważyłam znaczną poprawę napięcia skóry i prawie całkowity brak opuchlizny.
3. Theo Marvee, Le Magnifique - głęboko oczyszczający peeling enzymatyczny
Ten peeling od Theo Marvee przewyższa wszystkie inne 'peelingi'. Nie zawiera jednak żadnych drobinek złuszczających. Jest to produkt profesjonalny (polska francuska marka), więc może być trudny do znalezienia, ale warto się postarać. Za złuszczanie odpowiada bromelaina, czyli enzym z ananasa. Jest ono szybkie i głębokie, a jednocześnie nie powoduje podrażnienia skóry. Jak działa. Po nałożeniu kremu na twarz, należy go masować przez około 1-2 minuty, aż skóra będzie gładka. U mnie okazało się, że najwięcej produktu znalazło się na bokach twarzy i na brodzie. Jest to dobra ilość! Jest świetny do delikatnego złuszczania ust (zamiast używania szczoteczki do zębów lub kupowania specjalnych peelingów), a także - uwaga! - do zmiękczania skórek przy paznokciach (dużo łatwiej je później odciąć lub odsunąć podczas manicure). Kosmetyki Theo Marvee znajdziesz na stronie sklepu domiuroda.pl/pl/producer/Theo-Marvee/63
4. Szampon i odżywka Wierzbicki & Szmidt Elixir Black Orchid.
Kolejny genialny polski produkt! Kto czytał mój post o kosmetykach nie wartych swojej ceny, ten wie, że nie przepadam za produktami do włosów, które można kupić tylko w Rossmarketach. Wierzbicki & Szmidt, fryzjerzy prezentujący "Ostre cięcie" (telewizja), mają w swojej ofercie szampon nawilżający, który wzmacnia i usztywnia włosy. Jest tak nawilżający, mimo lekkiej konsystencji, że odżywka jest zbędna. W ofercie mają też odżywki, które można stosować ze spłukiwaniem lub bez. Każda z nich ma inne działanie. Włosy będą jedwabiście gładkie i puszyste, jeśli nałożysz odrobinę odżywki bez spłukiwania. Po zastosowaniu odżywki jak maski włosy czują się bardziej nawilżone. Wspaniale pachną i mocno błyszczą.
5. Progresywny żel-krem samoopalający.
Jeśli Twój partner patrzy na Ciebie i pyta, gdzie się opalałaś (mimo że jest zima i nie uznajesz solarium), to znak, że użyłaś dobrego kremu brązującego. Najlepszego!!! Używanie samoopalaczy zimą nie ma sensu. Ale szara, sucha skóra to nie jest to, czego chcemy. Balsam Sephora ma wiele zalet. Dobrze nawilża i świetnie pachnie na wakacjach. Ma kremowo-żelową konsystencję, więc szybko się rozprowadza i wchłania. Kolor pojawia się naturalnie po kilku godzinach. Nie zauważyłam żadnego nieprzyjemnego zapachu. Zamiast tego z przyjemnością obserwowałam jak delikatny, morelowy kolor balsamu i perłowe drobinki sprawiają, że moja skóra od razu wygląda bardziej zdrowo.
6. Sweet Bath, ciasteczka do kąpieli.
Po tym, jak moje doświadczenie z kulami do kąpieli Bomb Cosmetics pozostawiło moją skórę w uczuciu suchości, chciałem bomb kąpielowych Lush. Sweet Bath, mała polska firma specjalizująca się w ciasteczkach do kąpieli, została odkryta na Instagramie. Kule kosmetyczne Sweet Bath powstają z autorskich receptur, bardzo podobnie jak angielski Lush. Są bogate w naturalne składniki takie jak masło shea, oleje roślinne i ekstrakty. Pachną przy tym niesamowicie. Wodę można zabarwić płatkami kwiatów i kawałkami owoców, a następnie wypełnić ją bąbelkami. Taka kąpiel jest relaksująca i po wyjściu nie trzeba używać balsamów.
7. Krem antybakteryjny, regenerujący, Avene, Cicalfate do twarzy i ciała.
Ten krem to świetny produkt do leczenia atopowego zapalenia skóry. Filipa poznałam w okresie niemowlęcym. Cicalfate to świetna pomoc doraźna na wszelkie problemy skórne, w tym skaleczenia, wysypki, drobne rany i otarcia. To jemu zawdzięczam zaczerwienioną skórę przy dekolcie. (Tak moja skóra zareagowała na pobyt w Warszawie - czyżby alergia?). Świetnie sprawdza się w leczeniu suchej skóry, np. popękanych skórek i paznokci. Jest ciężki, nieprzyjemnie pachnie i zawiera parafinę. Ale, dopóki działa, to wszystko jest w porządku.